o co chodzi

O co chodzi w moim zyciu?….
Mam zawodowy dolek. Powatpiewam we wszystko, co dotychczas osiagnelam. Boje sie o przyszlosc. Staram sie myslec o „tu i teraz”, przytulam sie do mojego psa i odwracam swoja uwage od tego, co huczy w mediach. Zwiastuny katastrofy.
Dzisiaj spotkanie w gronie znajomych ze studiow. Wszyscy maja po dwojke dzieci, wybudowane domy, zawodowo posadowieni. Zyja swoim zyciem. A ja? Babram sie caly czas w kwestii matki.
Zycie osobiste nieistniejace.
Nawet sukcesu zawodowego ani finansowego nie osiagnelam.
Dzisiaj jechalam do pracy na rowerze, potem kupilam na targu fasole mamut, ugotowalam ja pozniej i zjadlam. Swiata nie podbilam. I nawet nie wiem czy warto go podbijac. Nie chce mi sie…. Wiode male zycie. A moze powinnam wiesc wieksze? Moze zaprzepascilam swoje szanse, moze staczam sie w dol? Nie wiem, czego chce. Spokoju? Adrenaliny? Bycia najlepsza? Bycia wystarczajaco dobra? Scigam sie czy stoje na boku? Pragne milosci czy watpie w nia?
Jestem sama w obliczu mojego zycia. Kazdy jest. Smutno mi dzisiaj bardzo. Czuje sie osamotniona. Od kilku tygodni mam klopoty z jelitami i caly czas mam spuchnieta dolna czesc brzucha. Wygladam grubo i czuje sie nieatrakcyjna. Ciagle chce mi sie spac. Czas mija mi bezproduktywnie. Ostatnio prawie nie czytam. Mam kilka ksiazek, ktore planowalam przeczytac, ale jakos mi to nie idzie, chociaz mam czas.
Bardzo mi ciazy uczucie, ze w razie potrzeby nikt mi nie pomoze. A prawdopodobnie wcale tak nie jest. Mam wokol siebie sporo zyczliwych ludzi: sasiadow, kilka kolezanek i kolegow. Ojciec w sumie tez nie jest chyba taki, ze by mi odmowil. A mimo to czuje sie osamotniona i zdana sama na siebie. Tak jakby moje emocje nie mialy zwiazku z rzeczywistoscia.
Nie mam wokol siebie zadnej osoby, ktora by mi powiedziala co ja mam w mojej sytuacji zawodowej zrobic, jak myslec, zeby trzymac pion. Ojca nie traktuje jako autorytetu, nawet nie wiem dlaczego. Moze dlatego, ze nie odniosl finansowego sukcesu?… Moze dlatego, ze nie zna sie na tym, co ja robie?…. I tak miotam sie od sciany do sciany. Niby wojowniczka ze mnie ale nogi mi sie uginaja. Emocjonalnie mam olbrzymia amplitude, nie potrafie sie uspokoic.

Ale kilka dni temu pomyslalam, jakie mam wielkie szczescie, ze jestem tak mocno „usocjalizowana”. Bo jednak fakt, ze pracuje, ze funkcjonuje w spoleczenstwie, pelnie w nim jakies role, jest dla mnie ogromnie wazny. Trzyma mnie w pionie. Ciesze sie, ze nie jestem chora, ze nie jestem tak zaburzona, zeby nie moc normalnie funkcjonowac miedzy ludzmi. Ja mam problem tej symbiozy, ale w relacjach z ludzmi, ze swiatem, jestem aktywna. Daje mi to polowe napedu do zycia.

13 Komentarzy

  1. Jaką miarką można swoje osiągnięcia mierzyć? Zacząć od tego, „mimo mojego dzieciństwa nie jestem milionerem ze wspaniałym domem i rodziną, bo aż tak złe to dzieciństwo przecież nie było”, albo „mimo mojego dzieciństwa nie jadę na prochach i nie budzę się codziennie na kacu” 😉 albo „nie popełniłem samobójstwa”.
    Nie każdy może być milionerem, czy nie każdy ma wspaniałą rodzinę. Tak bywa. Ale fajnie jest też mieć codziennie co jeść, to nie takie oczywiste.
    Ja się chyba mniej przyszłości boję, gdy jestem bliżej mojego wewnętrznego dziecka, a może po prostu dlatego, że widzę, że jakoś sobie jednak radzę. Dużą fasolę uwielbiam, szczególnie w formie fasolki po bretońsku 😉
    „Nie mam wokol siebie zadnej osoby, ktora by mi powiedziala co ja mam w mojej sytuacji zawodowej zrobic, jak myslec, zeby trzymac pion” myślę, że na tym też polega dorosłe życie, żeby samemu za siebie takie decyzje musieć podejmować. A inni ludzie też pomogą, z tego co piszesz, Twój ojciec też nie ucieka na Twój widok. Ale wiadomo, jak się ma dołka, to czasami wydaje się, że pada deszcze i słońce nigdy więcej nie wyjdzie, jak to ktoś powiedział. Wtedy trzeba po prostu iść dalej i próbować coś zrobić, tak mi się wydaje. Ja próbuję zmienić siebie i wykumać o co w moim życiu chodzi, czy mi życia starczy, nie wiem 😉
    Pozdrawiam i słońca życzę 🙂

    • 🙂 dzięki. Mysle, ze za niedlugo bede miala lepszy humor.
      Fasolka mamut jest szparagowa, tylko taka szeroka, na 1 cm. Ta na fasolke po bretonsku to Jaś. Też lubie.

  2. Szparagową też lubię 😉

  3. Koszmiszka

    Skąd wiesz jakie życie wiodą Twoi znajomi z domami i rodzinami? Może mają całkiem do Twoich podobne rozterki? Może nie dają sobie rady z dziećmi, może nienawidzą teściów, może żony są finansowo uzależnione od mężów, może mężowie są znudzeni tą małą stabilizacją? Może mają kredyty, przez które nie śpią po nocach, może mają problemy małżeńskie, może mają nudne, puste życia? Ty myślisz, że oni wiodą sielskie, spełnione życia milionerów. A oni być może myślą: „tej to się udało: niezależna, nikt jej na karku nie skwierczy”. Jaki z tego wniosek? Ano, że niezależnie od naszej przeszłości, trawa u sąsiada jest bardziej zielona.
    A co do wzdęć: nie jedz fasoli mamut, ogranicz owoce (wiem, durna rada o takiej porze roku). A może ogranicz myślenie o matce i daj sobie wycisk na basenie/ siłowni, itp, itd. Albo porandkuj (absolutnie niezobowiązująco) przez neta? Odpręż się w sposób absolutnie głupi i beztroski. Daj sobie sama odrobinę przyjemności: takiej, jaką lubisz, drobnej i przeznaczonej tylko dla Ciebie. Jest upalne lato: skorzystaj choćby z jednego dnia beztroskiego, bezwstydnego relaksu. Odważ się na wakacje od samej siebie.

    • Masz rację. Spojrzałam na sprawę jednostronnie.
      Powoli zaczynam planować urlop i już się na niego cieszę. Jedziemy nad jezioro z M.
      Rzeczywiscie trzeba mi chyba beztroskiej rozrywki. Rzadko daje sobie do niej prawo. Najlepiej czuje sie w pracy… Ale jest lato, piekne slonce, postaram sie z niego skorzystac.
      Co do randek w sieci – nie lubie 🙂 Kiedys chodzilam i mam teraz bukiety anegdot do opowiadania na imprezach. Jeden facet zabral mnie na druga randke do supermarketu na zakupy spozywcze (to znaczy niczego mi nie kupowal, po prostu rownolegle robilismy zakupy). Opowiedzial mi, jak to jego wujek ma fantastyczny sposob, zeby wydawac mniej: wklada do woreczka pomarancze, ale kiedy je wazy, to wciska znaczek cebuli, ktora jest tansza. Placi za cebule, a bierze pomarancze. Po prostu oszukuje. Ale ten chlopak byl zachwycony taka zaradnoscia…
      Dzisiaj znajomi chcieli mnie wyswatac na grillu. Kandydat byl brzydki, czuc bylo od niego potem i byl nudny jak flaki z olejem. Cos nie mam szczescia do randek 🙂

      Ale i tak dzisiaj mam lepszy humor, niz w piatek!

      • Ano fakt, nie skojarzyłem w pierwszym momencie, że jesz fasolę i narzekasz na uczucie spuchnięcia w dole brzucha 😉 Akurat sprawdziłem:
        http://www.wielkiezarcie.com/article78376.html Myślałem, że trzeba zbierać pianę przy gotowaniu, a oni mówią, że nie …
        ćwiczenia na mięśnie brzucha są dobre, na to, żeby brzuch był bardziej płaski, niezależnie od tego, co się je 😉
        Wiadomo, jak tu się porównywać i do czego?
        A urlop przeważnie dobrze robi, choćby dlatego, że zmienia się otoczenie 🙂
        Słońca życzę 🙂

      • Koszmiszka

        Co do randek: rada głupia, sama takich nie lubię. Chodziło mi jednak tylko o to, żeby zrobić coś miłego dla siebie i o czym tylko Ty będziesz wiedzieć. Lubię sobie czasem kupić jakiś przysmak, który lubiłam w dzieciństwie, wiesz, jaka fantastyczna jest paczka wibowitu zlizywanego z dłoni kiedy ma się 30-kilka lat? Coś takiego, co naprawdę lubisz tylko Ty, coś z czym masz dobre, miłe wspomnienia, itp, itd. Taka mała rzecz, która Cię odpręży, pozwoli głupio się ucieszyć, nie da powodów do analiz. Chrzanić analizy, kiedy można beztrosko chodzić w krótkich spodniach – przecież jest lato – jak w karnawale – teraz wszystko jest dozwolone 🙂 Robisz tyle dla siebie i tak bardzo ciężkiej, niemal wyniszczającej pracy, że w zamian za ten trud – dostrzeż w sobie tę delikatną dziewczynkę i spraw jej przyjemność. 🙂 Miłego lata

        • Zgadzam się z przedmówczynią, ja wprawdzie sporo analizuję, ale tego, co robię spontanicznie, to raczej nie analizuję 😉 Jak kupienie sobie jakiegoś „pai” z mięsem, czy jedzenie boczku, ze smakiem, dodam 🙂 co w sumie normalnie rzadko robię 😉 Albo nie patrzenie na kasę, jak jestem na urlopie 🙂 Nawet na ściance tutaj byłem bez koszulki, choć w Hamburgu tego nigdy nie robię, ale może zacznę 😉 Czasami warto niektóre rzeczy zmienić 😉

          • Jesli zdejmiesz koszulke na sciance, a dziewczyny nagle zaczna spadac jak sliwki, bo straca koncentracje potrzebna do wspinaczki, to bedziesz mial odpowiedz czy warto 😉

            • Ano, to byłby dobry wariant, ale one przypięte do lin 😉 gorzej było by, jakby faceci zaczęli poprawiać włosy 😉
              Ale do 6-packu jeszcze mi trochę brakuje, choć kiedyś sobie powiedziałem, że jak zacznę robić 8-ki, to zacznę ściągać, a póki co, to robię 8-, czyli ósemki z minusem 😉 Ale, z drugiej strony, jak się robi ósemki, to robi się naprawdę czasami gorąco, bo często potrzebne jest napięcie ciała 🙂
              Pozdrawiam i słońca życzę 🙂

            • W Polsce jest teraz w modzie poliamoria, to jest, że wszyscy się bzykają ze wszystkimi, bez względu na płeć. To może te zarzucane męskie włosy byłyby własnie à propos!

            • deli

              sory jak zwykle sie zagolopowalam;-) i moj post na dole taki ciezki w porownaniu z radosna konwersacja – ja mam za soba weekend na wyspie na rowniku (ode mnie to nie ejst az taka daleko;-) i bylo bosko, nie robilismy nic wielkiego, nie ma zadnych „opowiesci” – relaksowalismy sie w glupi sposob, ogladalismy glupie filmy i czytalismy glupoty, troche kajakow, sprobowalam wspinaczki na sciance itd. i bylo anielsko;-) to byly tylko 3 dni a wrocilam z takimi akumulatorami – ze 2 tyg wakacje w ekstra resorcie mi tego nie daja zazwyczaj, juz zapomnialam jak to fajknie byc dzieckiem na wakacjach;-)

  4. deli

    Hej Lilka,
    Nie chce tutaj wchodzic w rozlegla zbyt dyspute na temat tzw. wyboru scieski zyciowej – niech kazdy robi to co chce czy uwaza za sluszne, taki mam ogolnie poglad. Ale w Pl zawzse mnie denerowowalo, ze ludzie sie wklada w takie ramy mniej wiecej tak: szkola, studia, praca, mieszkanie obowiazkowo w pakiecie z narzyczonym, slub, dwoje dzieci i happy ever after;/ jesli odpadasz na ktoryms etapie i nie masz jednej czesci z w/w to zaczynasz budzic niepokoj. nikt Ci tego nie powie, ale i tak wyczujesz te wiszace pytania: dlaczego???
    Zdaje sobie sprawy, ze istnieja szczesliwe rodziny i ludzie nie maja codziennie az tak wielkich rozterek, ale moim zdaniem w Pl znowu jest przewartosciowanie roli rodziny;/ prawda jest taka ze w XXI wieku , mieszkajac w dalekeij europie;), czloiwiek nie potrezbuje rodziny jako takiej do funkcjonowania – potrzebuje raczej pewnych umiejetnosci spoelcznych. Wracajac do meritum – bywa i tak, ze ludzie zakladaja rodziny, maja dzieci, partnera, kota i psa i gwar wokol siebie i wtedy „nie czuja sie samotni” – ale to takie zagluszanie troche. Bo czliwiek zawzse jest sam wobec wielkich problemow, sam sie rodzi i sam umiera – choc duzo osob reaguje wrecz zloscia na taki stan rzeczy.
    Z mojego dosiwdaczenia – ja jestem od 8 lat w zwiazku, oczywiscie kazdy potrezbuje czego innego – ale mozna powiedziec ze jestem w dobrym zwiazku – On jest przystojny, ma super hobby, inteligentny, a do tego czuly i kohajacy – wymarzony kandydat na meza i ojca dzieci – nie chodzi mi o przechwalki i nie twierdze ze tylko ja mam takie szczecie – ale pisze to po to zeby pokazac ze w kluczowych momentach dla siebie (smierc bliskiej osoby z rodziny) bylam zupelnie sama – technicznie – on byl bardzo, bardzo daleko (praca) – sama musialam przejsc przez pewne etapy pierwsze tzw. 24h (ok, zaproponowal ze zlapie pierwszy lepszy samolot) ale to nie to samo, od Niego rozniez uslyszalam – gdy umierala najblizsza Mu osoba – ze z takimi nieszczesciami zwazse czlowiek jest sam.
    Podobnie z mniejszymi wyborami typu styl zycia czy decyzje zawodowe, tak mysle.
    Poza tym ktos slusznie powyzej zauwazyl, ze nigdy nie wiesz jakie rozterki tak naprawde przezywa sasiad – jak to mowia „trawa wydaje sie zawzse bardziej zielona u sasiada”

Dodaj odpowiedź do yellowish Anuluj pisanie odpowiedzi